Po dwu lekcjach w naszej sali, przystąpiliśmy do zmiany stroju. Wyglądając przeuroczo zeszliśmy do sali balowej, gdzie przywitał nas zabawny pan Wodzirej. Rozpoczęły się hulanki i pląsy.
Po parkietowych szaleństwach bardzo zgłodnieliśmy. Wyskakaliśmy przecież milion kalorii muzycznych. Amelki Machowicz mama zrobiła nam cudny poczęstunek.
Gdy weszliśmy do sali zaniemówiliśmy z wrażenia. Aż żal było siadać i jeść.
Z pełnymi brzuszkami, żeby trochę schudnąć, wróciliśmy na bal.
Niestety trwał już tylko pół godziny. Dziewczyny szalały z radości, że pan Wodzirej puścił piosenkę z filmu "Kraina Lodu". Śpiewały na cały głos, tańczyły, choć po oczach widać było, że jest z nimi coraz gorzej. Oczy im lśniły, zrobiły się słabiutkie i smętne.
Bal zakończył się, ubraliśmy się jak zwykle, a w poniedziałek do szkoły przyszła tylko połowa klasy.
Dzieciaki strasznie się rozchorowały. Szkoda, bo cierpią i mają wysoką gorączkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz