czwartek, 27 kwietnia 2017

Cudowny prezent od Mamy Wiktorii

Mama Wiki Moraczewskiej była tak kochana, że zaprosiła nas do klubu Ale Fun na fantastyczną zabawę i troszkę nauki, ale podanej w sposób bardzo przyjemny. Pogoda była paskudna. Padało, wiało i było zimno. No i co z tego? Przecież my szliśmy hulać pod dachem.
Pierwszy przystanek to szatnia. Zgadnijcie, gdzie był drugi? Brawo! Oczywiście, że toaleta.
Helena tak bidulka wymęczyła się jazdą autobusem, że padła od razu w holu. Niech pośpi.
Oto schodu do krainy szczęśliwości.
Aż przykro patrzeć. Chłopcy pobiegli natychmiast do karabinów i działek strzelniczych
Na szczęście są i zwolennicy podskoków.

Zjazd bez nart i sanek. Oby ich nie bolały brzuchy i plecki.



Widok z lotu ptaka. Czy ktoś tam płacze? Oj nie! To pani porządnicka Marta. Zbiera piłęczki. Melka i druga Marta krzyczą teraz, że Marta Czarnecka wcale nie jest porządnicka, tylko zbiera piłeczki, by dziewczyny miały amunicję do karabinów.

Mateuszowi zatęskniło się za wczesnym dzieciństwem.
Podziwiajmy galerię kowbojów.

A któż Cię tam zamknął Sebastianie?




Gdzie diabeł nie może, tam... Helcię pośle :))) Dla naszej Helusi nie ma rzeczy niemożliwych.
Dla Majki i Klary natomiast nie ma takich przeszkód, których nie pokonają.









Czas coś zjeść, bo zgłodnieliśmy troszkę.

Przerwa w wariactwach fizycznych. Trzeba popracować mózgiem. Niech on porobi trochę fikołków umysłowych. Oto zajęcia z chemii.









































































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz