piątek, 23 września 2016

W Mazowieckim Zaścianku

W piątek pojechaliśmy do Mazowieckiego Zaścianka na zajęcia poświęcone zbożom i temu, jak z ziarna powstaje chleb. Pan przywitał nas już w bramie i wprowadził do wspaniałej chaty.







Czas na śniadanko. W końcu od dwóch godzin nie jedliśmy :)))
 A oto kilka zdjęć ukazujących piękno mazowieckiej chaty.

 Oj, Oliweczko, dobrze, że pan dzik już nie dycha, bo z rączką byłby problem.
 Ruszyliśmy wozem drabiniastym w las. Mieliśmy wspaniałego przewodnika.
 Pan woźnica był nami zachwycony, bo pięknie śpiewaliśmy pieśni ludowe. Powiedział nawet, że chętnie zaprosiłby nas na wesele wiejskie, żebyśmy tam tak pięknie śpiewali.
 Oj, oj!!! Zmienił się woźnica. Oliwka doskonale sobie radzi. Brawo!!!










Nasze kochane, pełne poświęcenia cioteczki Ela i Marzenka, wyskoczyły z wozu, by zbierać dla nas skarby lasu. Był to grzybek, mech (różne rodzaje), krzewinki jagód, borówek, wrzosy.
Wracamy "na bogato".
Przystąpiliśmy do zajęć. Pan opowiadał nam o zbożach,a po chwili wszyscy, po kolei próbowaliśmy jak smakuje pszenica, żyto, jęczmień i inne. Pszenica była słodka i smaczna. Najmniej smakował nam owies i jęczmień.






 Pani Basia zachwyciła się tym napisem na kominku. Nie rozumiemy zupełnie dlaczego. Dorośli są dziwni.
 Pan pokazał nam żarna, czyli dwa kamienie, dzięki którym dawniej mielono ziarno na mąkę. Na pokazaniu jednak się nie skończyło. Pan chciał nam dowieść, że mielenie w takich żarnach było ciężkie i trudne. No bez przesady. Co w tym trudnego?
 O tym, że pan miał rację, jako pierwszy miał się przekonać Filip. Po nim każdy z nas.
 Łatwo patrzeć, trudniej ruszyć żarna.
 Gdyby nie pomoc pana, nikomu nie udałoby się pokręcić nawet przez chwilę.










 Dwadzieścia pięć osób (w tym dwie dorosłę)  namieliło tyle mąki, co kot napłakał. A gdy została mąka przesiana, to już wstyd był zupełny :(((
 Żebyśmy całkiem nie podupadli na zdrowiu emocjonalnym dostaliśmy rady z tego pięknego plakatu. Od razu stanęliśmy na nogi.
 Nareszcie punkt kulminacyjny wycieczki, czyli wyrób ciasta na nasz prywatny chlebek.








No cóż. Nasz pani była tak podekscytowana robieniem chleba i pięknem Mazowieckiego Zaścianka, że zupełnie zapomniała o zrobieniu zdjęć upieczonego chleba. Trudno.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz