piątek, 14 października 2016

Rajd do Palmir

14 października, z okazji Dnia Edukacji, pojechaliśmy do Dziekanowa Leśnego na rajd. Mieliśmy do przejścia około 8 kilometrów, do Palmir.
Ruszyliśmy dziarsko. Co to dla nas osiem kilometrów. Zupełnie tak jak przejście przez jezdnię. Żaden problem. Uśmiechy na naszych twarzach same mówiły za siebie. 
Las przywitał nas świeżym powietrzem, pachnącym sosnami i... brakiem śladów jesieni. Drzewa wciąż miały zielone liście, kwitły wrzosy, a ponieważ słońce mocno świeciło, było jak latem. Tylko temperatura przypominała, że zmieniła się pora roku, na tę mniej lubianą przez dzieci.

Postanowiliśmy zrobić wszystko aby odnaleźć jesień. Gorączkowo szukaliśmy więc opadłych liści, drzew pomalowanych na pomarańczowo, czerwono i żółto, żołędzi. Nareszcie - HURA! Jest! Udało się! Nagle przed nami wyrosło drzewko z listkami w kolorach jesieni. Rzuciliśmy się do niego, by uwiecznić ten obraz.

Im dalej w las, tym więcej skarbów. Pan muchomorek prezentował się okazale wśród brązowych, suchych, dębowych liści.
Jako wytrawni przyrodnicy, zbieraliśmy wszystkie leśne okazy. Mamy bardzo zadowolone minki. 

Nagle, na naszej drodze pojawił się obelisk. Poszliśmy sprawdzić komu jest on poświęcony. Stanęliśmy i przeczytaliśmy napis. 
Po chwili naszym oczom ukazało się olbrzymie gniazdo. Ciekawe, który ptak zbudował sobie tak wielki domek w środku lasu. Trudno było uwierzyć, że to bocian, miłośnik życia leśnego.
Niektóre widoki były tak olśniewające, że nie mogliśmy się oprzeć i musieliśmy zrobić zdjęcie.

Upragniony postój! Możemy coś zjeść. Już nam burczało w brzuchach. Dobrze, że nasze mamusie kochane zadbały o wspaniałości w śniadaniówkach.

Klara wystroiła się "na letniaka" i zmarzła jak "kurzy pępek" (wiemy, że kury nie mają pępka, ale to określenie wydało nam się śmieszne). Pani Marzenka i pani Basia pozbyły się części swojej garderoby i już po chwili Klara wyglądała szałowo. 
Teraz czas na damskie zdjęcie.
Uznałyśmy, że panią Basię też możemy dopuścić do damskiego zdjęcia. Sebastian na siłę próbował się wcisnąć, jednak skutecznie go blokowałyśmy.
Obok nas na zdjęciu grzyb pasożyt. Rośnie na drzewie i pożera jego składniki odżywcze. Wygląda pięknie, jak skóra
Uwaga, przeszkoda na drodze. Helena zaprawiony biegacz przełajowy skacze jak pani zajączkowa. Z gracją i finezją.

Powalone drzewo z olbrzymim korzeniem też było atrakcyjnym rekwizytem do zdjęcia.

Skończył się dziarski marsz i zaczęło się marudzenie:
- Proszę pani, a kiedy dojdziemy?
- Proszę pani, daleko jeszcze?
- Proszę pani, a możemy zrobić sobie postój?
- Proszę pani nie wytrzymamy dalej.
- Proszę pani, czy będziemy musieli wracać też na piechotę?
- Proszę pani, nie mam już siły.
- Proszę pani...
Nareszcie ujrzeliśmy kres dziecięcej, nieszczęsnej wędrówki. Przed nami rozpościerał się widok Muzeum w Palmirach.
Gdy nagle zobaczyliśmy pana kierowcę, kamień spadł nam z serca i byliśmy gotowi rzucić mu się na szyję z wdzięczności, że po nas przyjechał. Nasza pani całą drogę znęcała się  mówiąc, że musimy wrócić tą samą trasą do autokaru, którą właśnie ledwo co pokonaliśmy.
Pierwszym przystankiem w Palmirach był grób Janusza Kusocińskiego. Zrobiło nam się bardzo smutno, że żył tak krótko.
Wiktoria, Helenka i Oliwka przygotowały prezentację o wspaniałym polskim sportowcu. Dowiedzieliśmy się, że Janusz Kusociński był lekkoatletą, mistrzem olimpijskim. Gestapo, aresztowało go w 1940 roku, a wiosną 1941 Niemcy rozstrzelali go w Palmirach, gdzie jest pochowany. Niestety zanim go zabili, długo go torturowali, między innymi w Al. Szucha w Warszawie. Razem z nim zastrzelono między innymi Macieja Rataja, polskiego Marszałka Sejmu, Tomasza Stankiewicza - wicemistrza olimpijskiego w kolarstwie i Feliksa Żubera - lekkoatletę, olimpijczyka z Amsterdamu.

Dzieciaki, usadowione na trawie, z uwagą słuchały historii o Januszu Kusocińskim. Wszyscy byli bardzo wzruszeni tą opowieścią. Dziewczynki po zakończonej prezentacji zadawały pytania słuchaczom. Okazało się, że byliśmy skupieni i wiele pozostało w naszej pamięci.
Sebastian pamiętał o zapaleniu znicza na grobie naszego bohatera.

Ruszyliśmy pod Pomnik poświęcony wszystkim ofiarom terroru niemieckiego. Klara, Amelka, Kasia i Oliwka powiedziały, że ten pomnik jest bardzo symboliczny i przedstawia pomordowanych,  którzy podczas rozstrzeliwania rozkładają ręce. Chciało nam się płakać, gdy tego słuchaliśmy. Dziewczyny mówiły, że mordowani sami musieli sobie wykopywać grób. 

Jakie to były straszne czasy i jak to dobrze, że nas to nie spotkało.

I znów chłopcy, Konrad i Sebastian, postawili znicze.

Helenka na koniec wizyty w Palmirach, rozdała każdemu naszą flagę narodową. Sama je przygotowała w domu, dzień wcześniej. Helenko, bardzo doceniamy Twoją pracowitość i pomysłowość. Jesteś naprawdę kochana.

Wracamy do szkoły ogromnie zamyśleni.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz