czwartek, 20 października 2016

Z wizytą u pana Chopina

20 października, trzy dni po rocznicy śmierci naszego wielkiego kompozytora, pojechaliśmy do Muzeum Fryderyka Chopina. Mieści się ono  w Pałacu Ostrogskich (tym samym, w którym pluska się chciwa złota kaczka).


Przywitał nas pan Karol i powiedział jakie są zasady zachowania w muzeum.
Oto piękna Helena, jak zawsze przygotowana do notowania wszystkiego co ciekawe i warte uwagi. 
W pierwszej sali, do której wprowadził nas pan Karol stał fortepian Chopina, przy którym Mistrz komponował w ostatnich latach swego życia. To jeden z ośmiu, które się zachowały.
Z uwagą wysłuchaliśmy opowieści o Fryderyku. Pan przekazał wiele ciekawostek z życia Chopina.

Mogliśmy podziwiać karykaturę przedstawiającą Chopina wdrapującego się po schodach aby zdążyć na obiad.
Ta sala poświęcona była wakacjom Fryderyka, które spędzał w Nohant ze swoją ukochaną. 
Widzimy ich portrety i dworek w Nohant.
W tym niezwykłym muzeum są magiczne szuflady, w których leżą rękopisy utworów muzycznych Chopina. Po otwarciu szuflady nie tylko widzimy zapis nutowy, ale także słyszymy to dzieło. 
Ze zdziwieniem odkryliśmy, że Chopin dokonywał wielu skreśleń podczas komponowania. Jak widać nie szło mu tak łatwo i musiał się bardzo napracować, żebyśmy  mogli teraz słuchać i relaksować się przy Jego muzyce.


To kolejna sala. Są tu zgromadzone listy Chopina do rodziców, siostry,  przyjaciół.
Fryderyk miał piękny charakter pisma. Pewnie dużo trenował kaligrafię. Wiemy, że w tamtych czasach nauczyciele bili dzieci po łapkach, gdy tylko jakaś literka była niekształtna. One musiały ładnie pisać ze strachu przed laniem.
Z ulgą odetchnęliśmy, gdy okazało się, że Chopin też lubił słodycze, tak jak my. Oto ozdobne pudełko na te ciuciu. Lubimy mieć powód aby się rozgrzeszyć. Jeśli tak wielki artysta jadł słodkie, to dlaczego my nie moglibyśmy?
Chopin nie tylko pisał muzykę. Potrafił też pięknie rysować. Pan Karol powiedział, że w czasach Chopina nie było to niczym wyjątkowym. Wszystkie dzieci pobierały lekcje rysunku. Podobno my też nauczylibyśmy się tak rysować, gdybyśmy codziennie trenowali. Być może, ale komu by się chciało to sprawdzać.???Codziennie uczyć się rysunku? Przecież my mamy mnóstwo innych zajęć dodatkowych. A przynajmniej dziewczyny, bo u chłopców to tylko piłka nożna (to zdanie Melki, Klary Marty i Majki).
Gdy schodziliśmy, natknęliśmy się na kółeczka. Pan poprosił abyśmy na nich stanęli. Wtedy usłyszeliśmy znów muzykę Chopina. Ale ekstra.

W drodze do sali warsztatowej podziwialiśmy makietę zamku Ostrogskich zrobioną z wykałaczek.
Pan Karol dał każdemu z nas kartkę z kalendarza Chopina. Naszym zadaniem było uzupełnić plan dnia wielkiego kompozytora. Ależ mu napięliśmy grafik. Bidulek nie miał czasu na sen.



Myśli kłębią się w naszych główkach. Kombinujemy, co tu mu jeszcze dać do zrobienia.



Oj, Kuba nie pozwoli chyba Fryderykowi na odpoczynek. 



Po wyjściu przystanęliśmy na moment przy Szkole Muzycznej. Zbliżyliśmy się do okna, z którego wydobywała się piękna muzyka. Był to Polonez As - dur F. Chopina. Staliśmy jak zaczarowani. W sali grał młody pianista. Niestety w drugiej sali siedząca pani nie była tak życzliwa jak pan pianista i kazała nam odejść od okna. 

Jak mówi Maja, my nie daliśmy sobie podciąć skrzydeł i stanęliśmy za murkiem, aby wysłuchać do końca.
Pani zrobiła nam fotki, żeby udowodnić wszystkim jacy jesteśmy grzeczni w środkach komunikacji miejskiej.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz